2013/03/04

Drugi dzień
The second day


Następnego dnia – praca. Za zadanie otrzymałyśmy wycięcie kępy młodych drzewek na łące. Dostałyśmy każda po siekierce i ruszyłyśmy razem na ową łąkę. Trawa była na niej bardzo wysoka, a Indianka pożaliła się nam, że za ewentualne skoszenie sąsiedzi, w przeciwieństwie do Indianki zaopatrzeni w maszyny rolnicze, oferują jej nieuczciwie zawyżone ceny. Jak się później okazało, łąka była poorana dość głębokimi rowami, słabo widocznymi pod wysoką trawą, tu i ówdzie można było znaleźć kamień, kość, czy wystający korzeń, koszenie jej z pewnością nie byłoby łatwe. Indianka pokazała nam, które drzewka mają zostać usunięte; ścięte gałęzie miałyśmy układać w stosy. Pracowałyśmy przy drzewach umówione 5 godzin, po czym wróciłyśmy; tego samego dnia pomagałyśmy jeszcze przy dojeniu kóz. Jedna z kóz miała chore wymię, bardzo duże, ze stanem zapalnym i owrzodzeniem – Indianka była tego świadoma; wyjaśniła, że ranę należy odkażać, a wymię systematycznie próbować doić. Później okazało się także, że jeden z koziołków ma poważne owrzodzenie nad jednym z kopyt. Na tym etapie nie było to dla nas niepokojące, ostatecznie przy najlepszej opiece może się zdarzyć, że zwierzę zachoruje.

Przy okazji Indianka opowiadała nam trochę o swoim gospodarstwie, o  życiu w Czuktach, o innych mieszkańcach. O sąsiadach mówiła bardzo źle – miała do nich wielki żal o to, że nie są dla niej pomocni, że wykorzystują samotnie gospodarującą kobietę, kradnąc sadzonki drzewek, zabijając zwierzęta, próbując włamań. Że nie dostaje żadnej pomocy z gminy, chociaż wielokrotnie się o nią starała. Dawała przykłady rzekomo celowej bezczynności ze strony władz gminy, spowodowanej zasadniczo bezkompromisowością Indianki i prowadzeniem przez nią „kontrowersyjnego bloga”. Mówiła nam dużo o tym, jak wrogą i zawistną mentalność mają ludzie z tych stron. Opowiadała nam także nieco o swoich planach. Trochę dziwne było to, że plany te potrafiły zmieniać się dosłownie z dnia na dzień – prawdopodobnie niewiele z nich ma szansę doczekać się realizacji w ten sposób. Okazało się ponadto, że Indianka bardzo wiele nadziei wiąże z wolontariuszami. Wiele domowych awarii, z którymi Indianka nie potrafiła poradzić sobie samodzielnie, jak np. dziurawy komin albo zepsuta pralka, ale także dziurawy dach – z braku pieniędzy czekało na jakiegoś przyszłego wolontariusza, który akurat będzie potrafił naprawić tę konkretną rzecz. 

Indianka poszukiwała owych wolontariuszy aktywnie, korzystając także z międzynarodowych portali, jak helpx.net lub workaway.info. Przy czym – często także o wolontariuszach mówiła w sposób negatywny, oskarżając ich np. o zniszczenia w sprzęcie, lub narzekając na ich zwyczaje. Zastanawiające było to, że według jej opowieści wolontariusze często wyjeżdżali wcześniej, niż pierwotnie mieli zamiar, z różnych przyczyn losowych (wydaje się nam jednak, że większość z nich użyła po prostu wymówki, aby wyjechać z miejsca, które ich rozczarowało). Indianka miała także skonkretyzowany plan wobec swoich koni: zamierzała znaleźć kogoś, kto profesjonalnie by je ujeździł. Według niej, ujeżdżanie konia przez właściciela nie jest właściwie, ponieważ koń mógłby „obrazić się” na właściciela – z drugiej strony jednak Indianka nie miała pieniędzy na pomoc profesjonalisty, więc tu także liczyła na szczęście w postaci profesjonalisty-wolontariusza. Efekt tego jest taki, że konie nigdy jeszcze nie były ujeżdżane i biegają po gospodarstwie dziko. Nie jest to do końca spójne z faktem, że w Internecie Indianka czasami reklamuje możliwość np. „rekreacji konnej” (np. http://www.ranchoromantica.dormire.pl), nie wydaje nam się to też do końca bezpieczne.

Zauważyłyśmy też, że Indianka naprawdę DUŻO czasu o dowolnej porze dnia spędza przy komputerze.

Ponieważ deszcz zasadniczo ciągle nie przestawał padać, Indianka zgodziła się, abyśmy jeszcze tę jedną noc przenocowały pod dachem. Zgodnie z umową, jadłyśmy posiłki przez nią przygotowane.

>>>Czytaj dalej>>>


Next day the work started. Our task was to cut down a cluster of young trees on the meadow. We both got axes and we went to that meadow. The grass was very high, and Indianka complained to us that her neighbours - unlike her, owners of farming machines - offered her unfairly high prices for mowing the grass. It turned out later that the meadow was full of quite deep ditches (couldn't be seen easily because of the high grass), and here and there one could find a rock, a bone, a root sticking out; it definitely wouldn't be easy to mow that meadow. Indianka showed us which trees we were to remove; we were supposed to put the cut branches in piles. We worked by the trees for five hours, as arranged, then we came back, and later that day we still helped with milking the goats. One of the goats had a diseased udder, very swollen, inflammed and ulcerated. Indianka knew about it; she explained that the wound needed to be disinfected, and the udder needed regular milking. Later it also turned out that one of the little goats has a severe ulceration above one of his hooves. At that time it wasn't disturbing to us, after all, even under great care it happens sometimes that an animal gets ill, doesn't it?

In the meantime Indianka told us a bit about her farm, about life in Czukty, about other villagers. She kept talking in a very bad way about her neighbours - she was resentful because they were not helpful, they abused a lonely woman, by stealing tree seedlings, killing animals, trying to break into the house. Her resent was also about not getting any help from the county, although she had asked for it many times. She claimed that the county authorities are idle on purpose, because of Indianka's intransigence and her "controversial blog". She kept talking about the mean and envious mentality of her neighbours. She also told us about her plans. The strange thing was that the plans were changing literally from one day to another - supposedly, not many of them will have a chance to be achieved this way. What's more, it turned out that Indianka puts a lot of hope in volunteers. Many household failures that she couldn't manage by herself - eg. holes in the chimney, a broken washing machine, but also a leaking roof - they were waiting for some future volunteer who would be accidentally able to repair the particular thing. Indianka searched for volunteers actively, using also international websites like helpx.net or workaway.info. However, she talked negatively about the volunteers as well, accusing them of eg. equipment damage, or complaining about their habits. It was strange that, according to her stories, the volunteers frequently left earlier than planned, because of various reasons (however, we suppose that the majority simply used an excuse to leave the place which disappointed them). Indianka also had a ready plan about her horses: she was intending to find someone who would professionally break in the horses. In Indianka's opinion, it's incorrect for the owner to break in the horse, because the horse might "take offence". On the other hand, Indianka didn't have money for professional help, so she hoped for luck of finding a professional-volunteer. The result is that the horses have never been broken in, and they run freely on the farm. It is not really consistent with the fact that Indianka put some offers in the internet, about "horse recreation", and it doesn't seem safe. 

We also noticed that Indianka spends A LOT of time, any time of day, in front of her computer.

Because it still kept raining, Indianka agreed that we spend another night under her roof. According to the arrangements, we ate the meals that she had prepared.

>>>Keep reading>>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz