2013/03/04

Instytucje, które powiadomiłyśmy
Institutions we notified



Po opuszczeniu domu Indianki wiedziałyśmy, że nie możemy tak po prostu wyjechać, nie zgłaszając nikomu tego, co zobaczyłyśmy. W tym miejscu chciałybyśmy wyraźnie zaznaczyć, że chodziło nam przede wszystkim o stan zwierząt. Warunki, w których żyje Indianka, są efektem jej własnych wyborów, ale stan zwierząt, zwłaszcza kóz i suki w stajni, domagał się *jakiejkolwiek* interwencji.

Z tego też względu zapukałyśmy do drzwi pani sołtys wsi Czukty. Wysłuchała naszej relacji z pełnym zrozumieniem, komentując nasze przypuszczenia i uzupełniając informacje. Według p.sołtys, Indianka od samego początku swojego pobytu w Czuktach była sąsiadem bardzo uciążliwym – głównie ze względu na niemal paranoiczną podejrzliwość. Na próby pomocy była skłonna reagować wrogo, a z czasem zaczęła oczerniać sąsiadów za pośrednictwem Internetu, oraz składać na nich pozwy sądowe – oskarżając ich o rzekome szkody poczynione na jej gospodarstwie, np. kradzież sadzonek lub zabicie zwierzęcia. Jednocześnie mieszkańcy wsi są zgodni co do tego, że Indianka prowadzi swoje gospodarstwo w sposób chaotyczny, niekonsekwentny, i nieprofesjonalny, co wyjaśnia wiele strat, które ponosi – jednak winą za nie obarcza zawsze kogoś z zewnątrz. Jako skrajny przykład zaniedbań p.sołtys przywołała przypadek, kiedy Indianka pojawiła się w jej domu z desperacką prośbą o pomoc w wezwaniu weterynarza, niosąc na rękach zdychającego psa – zwierzę nie przeżyło, a wezwany weterynarz wyraził podobno opinię, że przyczyną śmierci było zagłodzenie, i nigdy wcześniej nie widział tak wyniszczonego zwierzęcia. Być może tego właśnie psa Indianka przywoływała w swoim wpisie na blogu: [http://kreatywnaromantyczka.blogspot.com/2013/01/soiczki-kroliczki-i-koniczki.html]

Zapytałyśmy p.sołtys także o jej opinię w kwestii końskich szczątków znalezionych na łące – zgodziła się z nami, że wymaga to zgłoszenia do Inspektora Weterynarii, ponieważ według jej wiedzy Indianka posiadała wcześniej 4 konie. Do tego wszystkiego okazało się, że idealizowanie przez Indiankę swojego gospodarstwa w sieci miało nie tylko postać pozornie niewinnego przekłamania, ale czasem wiązało się z regularnym oszustwem i fałszywą reklamą – p.sołtys przywołała np. przypadek kobiety, która, zaufawszy ogłoszeniu Indianki, chciała wysłać do niej swoje dziecko na rzekomy „obóz jeździecki”. Kobieta na szczęście zorientowała się w porę, że reklama ta nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale Indianka nigdy nie oddała jej dość wysokiej zaliczki, którą kobieta zdążyła już zapłacić.
Oczywiście, to wszystko są historie z drugiej ręki, i chcemy wyraźnie zaznaczyć, że cytujemy czyjeś wypowiedzi. I jesteśmy świadome, że istnieje teoretyczna opcja, iż to, co usłyszałyśmy od p.sołtys, jest plotką, kłamstwem i częścią spisku mieszkańców Czukt przeciw Indiance. Jesteśmy jednak mocno przekonane o tym, że relacje p.sołtys były spójne i wiarygodne, wyrażały niejako zbiorowe odczucia mieszkańców wsi, a także ich poczucie zrezygnowania wobec uciążliwej sąsiadki. W przeszłości próbowali oni prosić o interwencje, u władz gminy czy w innych instytucjach – do tej pory bezskutecznie.

Wspólnie ustaliłyśmy, że złożymy zgłoszenia do Powiatowego Inspektora Weterynarii, oraz według sugestii p.sołtys – ze względów formalnych także na policję. Oprócz tego p.sołtys zasugerowała nam też skontaktowanie się z panią wójt gminy Kowale Oleckie.

Inspektor Weterynarii, z którym rozmawiałyśmy przez telefon, był już świetnie zaznajomiony z całą sprawą. Zgodził się z nami, że stan zwierząt w gospodarstwie Indianki jest bardzo zły, jednak do tej pory niestety brak było formalnych podstaw do interwencji w postaci np. odebrania zwierząt. Także on zaskoczony był obecnością jedynie trzech koni na gospodarstwie Indianki (według jego informacji było to 4), co czyniło jeszcze bardziej uzasadnionym zgłoszenie znalezionych  szczątków. Weterynarz zadał nam kilka pytań o dokładny wygląd znaleziska, a także o inne szczegóły z gospodarstwa, w celu uściślenia naszych uwag. W 100% zgodził się z nami co do zasadności zgłoszenia, i poinformował nas, że w związku z nim prawdopodobnie w najbliższej przyszłości na gospodarstwie Indianki przeprowadzona zostanie kontrola.

Policjant, z którym następnie rozmawiałyśmy przez telefon, także znał już całą sprawę dokładnie. Przyjął on nasze zgłoszenie, sugerując jednak, że możliwości interwencji policji są w tym przypadku ograniczone, tym bardziej, że nie jest to pierwsze zgłoszenie w tej sprawie.

Następnie skontaktowałyśmy się telefonicznie z panią wójt, która poprosiła nas o osobiste pojawienie się w Kowalach Oleckich – w celu ewentualnego złożenia pisemnego oświadczenia. Tak też zrobiłyśmy – dotarłyśmy do Kowali i porozmawiałyśmy z p.wójt. Potwierdziła ona wszystkie informacje podane wcześniej przez p.sołtys, dodała kilka od siebie, umacniając jeszcze obraz sytuacji. Wyraziła też nadzieję, że oficjalne zgłoszenie sprawy przez osoby „z zewnątrz” pozwoli być może na skuteczniejsze działanie. Poprosiła nas zatem o opisanie całej sprawy w formie pisma, co zrobiłyśmy wkrótce.

>>>Czytaj dalej>>>


After we left Indianka's house, we were sure that we couldn't just leave, without telling anyone what we had seen. Here we'd like to emphasize that we cared mainly about the animals. The conditions Indianka is living in - this is her own choice, but the state of the animals, especially the goats and the dog in the stable, was calling for *any* intervention.


This is why we decided to visit the village administrator of Czukty. She listened to our story with full understanding, commenting on our assumptions, and giving us more information. According to her, Indianka has been a very nasty neighbour since she moved in Czukty - mainly because of her being paranoically suspicious. Her reaction to attempts of helping her was hostility, and later she began to slander her neighbours by the Internet, and to sue them officially - she accused them of stealing her seedlings, killing her animals; in general - of damages they had made on her farm (according to her). At the same time, all the people living in Czukty agree that she runs her farm in a chaotic, inconsistent and unprofessional way, which explains the "damage" she experiences. Anyway, she always gives the blame to anybody else, but not herself. The village administrator gave us an extreme example of negligence: some time earlier Indianka showed up in the administrator's house, carrying a dying dog in her hands and asking desperately for help with calling the vet. The dog died, and the vet said that he had never seen such a starved, emaciated animal. 


We also asked the administrator for her opinion about the horse remains. She agreed that we need to give this information to the veterinary inspector, because Indianka used to have 4 horses before. It also turned out that Indianka's idealisation of her farm in the Internet was not only an innocent distortion, but sometimes a real cheat and false advertisement - for example, the administrator told us about some lady who trusted one of Indianka's ads and wanted to send her child for a pseudo - "riding camp". Fortunately the lady realised just in time, that the ad has nothing to do with reality, but Indianka never returned the pre-payment, which was quite high.

Together we decided, that we would inform the Regional Veterinary Inspector, and - according to the administrator's suggestion, for formal reasons - also the Police. She also suggested that we should talk to the administrator of Kowale Oleckie district. 


The Veterinary Inspector we talked to by the phone was already perfectly familiar with the case. He agreed that the state of the animals is very bad, but so far there was no formal basis for any intervention. He was also surprised with the presence of only 3 horses in the farm (he had known of 4, as well), so the notification of the remains seemed even more justified. He asked a few questions about the remains, and about some details about the farm, to make our notification clearer. He agreed 100% that the notification is necessary, and informed us, that in this case probably there's going to be some control at Indianka's farm.


The policeman we later spoke to also knew the case very well. He received our notification; however, he admitted that there is little the Police can do about it. It was not the first notification about Indianka. 

Then we contacted the administrator of the district, who asked us to come to Kowale Oleckie to talk face to face, and maybe give a written notification. This is what we did - we went to Kowale and talked to the administrator. She confirmed all the information we got earlier, and added some more. She hoped that making an official notification by people "from the outside" may allow more effective action. So, she asked to describe everything in writing, which we did. 

>>>Keep reading>>>

5 komentarzy:

  1. Zgadzam sie z tym w całej rozciagłości.. Osobiscie przebywałem tam 3 dni... Miałem byc 4 tygodnie... wzięła ona ode mnie 600 zł z góry przed wejsciem jak sie okazało do do gorzej niz barłogu... Ze zwierztami tez sie zgadza osobiscie widziałem psa suke która była straszliwie wychudzona... Kupiłem od niej kilka jajek chcac nakarmić biednego stwora to mi zabroniła...Wogóle szkoda słów na tę ludzką kreaturę (indianke) pod kazdym względem...

    pozdrawiam. wiesław brakowski

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesio - srut się czuje samotna i też mieszka na Mazurach.
    Czuję, że byście do siebie pasowali... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To twoje słynne internetowe biuro matrymonialne :-))) ???

      Usuń